Oczywiście dużo słabszy film niż pierwowzór - co najmniej o jedną klasę. Dowcipy już nie pierwszej świeżości, efekty o wiele mniej pomysłowe - czuć w "MIB 2" jakąś mechaniczność, bezduszność, hollywoodzką tandetę robioną pod publiczkę. Aż dziw bierze, że to ten sam Barry Sonnenfeld, twórca pierwszej, arcyśmiesznej jedynki, którą widziałem bodaj z siedem razy (a może i więcej).
Najzabawniejszy jest tu pies w garniaku rzucający zabawne, w miarę oryginalne teksty, które przypominają nam o fajnym poczuciu humoru reżysera. No i smakowita Rosario Dawson. Za nich daję ocenę 6.